Mateusz Góralski jako wychowanek Wisły dobrze zna płockie realia. W poprzednich dwóch sezonach reprezentował płocki klub na parkietach PGNiG Superligi i Ligi Mistrzów. To właśnie stamtąd przeniósł się przed sezonem do naszego zespołu.
Na pewno Wisła była ciężkim przeciwnikiem. Poza PGNiG Superligą gra również w Lidze Europy, wcześniej brała udział również w Lidze Mistrzów, więc mają bardzo doświadczonych zawodników. Na początku meczu utrzymaliśmy grę jak równy z równym, później przeciwnik trochę odskoczył, co na pewno jest dużą zasługą bramkarza gości, Adama Morawskiego, który jak było widać przywiózł formę z mistrzostw świata. Wybronił nam dużo sytuacji sam na sam i myślę, że to był główny powód zbudowania przez Wisłę przewagi. Do tego popełniliśmy kilka błędów technicznych, które mogli wykorzystać na łatwe kontry. Właśnie druga część pierwszej połowy ustawiła mecz. W drugiej połowie chcieliśmy walczyć, wychodziło nam to, goniliśmy przeciwnika, co jest bardzo ważne. Skutecznie graliśmy w ataku, jak widać ten wynik był wtedy zupełnie inny. Gdybyśmy w pierwszej połowie wykorzystali te sytuacje wypracowane przez zespół wykorzystali to na pewno ten mecz do końca byłby na styku.
Drugą połowę wygraliśmy 14:12, ostatecznie tracąc do wicemistrzów Polski tylko cztery bramki. Możliwości wyprowadzania kontrataków przez Wisłę zostały mocno ograniczone, a ich atak pozycyjny miał problemy z przebiciem się przez kaliską obronę.
Przede wszystkim pozbyliśmy się tych błędów technicznych. Kiedy je robiliśmy Wisła wyprowadzała łatwe kontry, a sam na sam z bramkarzem jest dużo łatwiej rzucić bramkę. Jak już staliśmy w obronie i musieli grać w ataku pozycyjnym, to było im ciężej, co było oczywiście widać. Cieszymy się, że potrafimy postawić mocną obronę przeciwko takiemu przeciwnikowi, ale tak jak mówiłem, mniej błędów technicznych i skuteczniejsza gra w pierwszej połowie pozwoliłaby nawiązać jeszcze lepszą walkę.