Konrad pojawił się w Kaliszu przed poprzednim sezonem prosto z SMS-u Gdańsk. Wzoruje się na swoim bracie – Macieju, reprezentancie Polski i czołowym polskim zawodniku na tej pozycji. W przedsezonowej rozmowie opowiedział o pierwszym sezonie na parkietach PGNiG Superligi, grze w jednym zespole z bratem i zmianie pozycji w trakcie sezonu.
Jak się odnajdujesz w tym czasie bez piłki ręcznej?
Nie ukrywam, że jest trochę ciężko. Siłownie były zamknięte, mieliśmy ograniczenie w wychodzeniu na dwór. Mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy, będziemy mogli normalnie uczęszczać na hale i siłownię a liga jak najszybciej wróci, bo czuję już głód piłki ręcznej.
Poprzedni sezon był Twoim pierwszym w Superlidze, jakie emocje wiązały się z pierwszym meczem i później całym sezonem?
Pomiędzy pierwszą ligą i ekstraklasą jest przepaść pod względem poziomu. Na poziomie Superligi występują już zawodnicy mający za sobą spotkania w reprezentacji Polski i nie tylko. Był to dla mnie można powiedzieć szok sportowy, ale też prywatny, bo pierwszy mecz wiązał się z dużym stresem. Wydaje mi się, że z meczu na mecz coraz lepiej radziłem sobie z presją, ale tak jak już mówiłem nieraz, to jak wyszło pod względem sportowym musi ocenić trener, kibice i oczywiście koledzy z szatni.
Jak ocenisz poprzedni sezon?
Szóste miejsce wydaje mi się sukcesem chociaż, tak jak mówili moi koledzy w poprzednich wywiadach, gdyby nie przedwcześnie zakończony sezon mogło być wyżej, albo niżej. Pod względem indywidualnym było trochę dobrych spotkań, ale też trochę gorszych, więc tutaj na pewno jest dużo do poprawy, nie można spoczywać na laurach. Oby z czasem było tylko lepiej.
W klubie grałeś razem ze swoim bratem, Maciejem, powiedz jak wygląda wasza współpraca na co dzień.
Mówiąc trochę żartem, a trochę serio, Maciek często wymaga ode mnie więcej niż trener. Za dużo takich jednoznacznych podpowiedzi nie mogę od niego uzyskać, wielu rzeczy muszę się domyślać, ale myślę, że ma dobre intencje. Chce, żebym jak najwięcej się nauczył, więc mogę mu tylko podziękować.
Do Kalisza przychodziłeś jako środkowy rozgrywający i na początku grałeś na tej pozycji, ale w trakcie sezonu uzupełniłeś lewe skrzydło.
Jak dostałem ten przydział na nową pozycję, byłem trochę w szoku, bo nigdy nie występowałem na skrzydle. Pomyślałem jednak, że wyjdzie mi to na dobre, bo jeśli mogę grać zamiast siedzieć na ławce, to na pewno jest to lepsze. Trzeba było zacisnąć zęby i pokazać jak najwięcej na tej pozycji. Zostawałem na treningach, żeby nauczyć się tego rzutu ze skrzydła, bo wiadomo, że jest inny niż ten z rozegrania. Wydaje mi się, że nie było najgorzej, chociaż trochę do poprawki zostało.
Mimo wszystko przyszłość wiążesz raczej ze środkiem rozegrania?
Tak. To było trochę jak powiedział nasz kapitan, Marek Szpera, jestem uniwersalnym żołnierzem, więc takie zadania jak zmiana pozycji nie robią na mnie wrażenia. Jeśli jednak chodzi o przyszłość, chcę być środkowym rozgrywającym.
W przyszłym sezonie w Energa MKS-ie Kalisz będzie trochę zmian, powiedz co sądzisz o pracy z trenerem Strząbałą?
Jestem już po rozmowie, a nawet dwóch z trenerem. Jako młody zawodnik nie miałem jeszcze możliwości współpracować z trenerem Strząbałą, ale z tego co słyszałem, jest to człowiek z charakterem, który chce wygrywać i robi to. Dlatego wydaje mi się, że jeśli będziemy słuchać trenera, spełniać jego zadania na treningach i meczach wszystko powinno pójść tak jak sobie to wymyślił.
A jak ocenisz dotychczasowe transfery klubu? Nowymi zawodnikami MKS-u do tej pory zostali Gracjan Wróbel, Stanisław Makowiejew i Piotr Krępa.
Oczywiście śledzę doniesienia transferowe na co dzień, w końcu chodzi o mój klub. Gracjan jest młodym zawodnikiem, miałem okazję z nim grać na juniorskich mistrzostwach, kiedy graliśmy jako Nike Ciechanów z Ostrovią. Ma bardzo dobre warunki fizyczne, dobry rzut z drugiej linii, więc wydaje mi się, że jeśli wykona nałożoną na niego pracę będzie dobrym zawodnikiem. O reszcie mogę powiedzieć tyle, że są to zawodnicy, których oglądałem w telewizji będąc jeszcze juniorem i uczniem SMS-u, więc na pewno od każdego będę mógł się czegoś nauczyć i jestem zadowolony z tego, że tacy zawodnicy dołączają do naszego klubu.
W poprzednim sezonie byłeś też powoływany do reprezentacji juniorów, opowiedz trochę o tym z czym to się wiążę.
Jeśli chodzi o zgrupowania, mieliśmy jednotygodniowe raz na dwa miesiące. Spotykaliśmy się w składzie osiemnastoosobowym, oczywiście plus sztab. Z reguły wyglądało to tak, że przez cztery dni trenowaliśmy, a w weekend wyjeżdżaliśmy, lub graliśmy u siebie trójmecz. Były dwa, czasem trzy treningi dziennie, więc podsumowując, bycie reprezentantem Polski to na pewno jest zaszczyt, ale też duży wysiłek i obciążenie psychiczne. Na treningach poruszaliśmy wszystkie aspekty gry, żeby w jak najkrótszym czasie trenerzy mogli stworzyć coś z zawodników przyjeżdżających z różnych stron Polski, czy nawet z zagranicy. Ostatecznie zaczęliśmy osiągać coraz lepsze wyniki wygrywając nawet z Niemcami.
Czyli w przyszłości, kiedy trenerzy będą szukali zastępstwa za Macieja w dorosłej reprezentacji będziesz gotowy?
Mam taką nadzieję, zrobię wszystko co w mojej mocy, ale nie chcę też wychylać się przed szereg. Robię swoje i czekam na szansę.
Jakie cele stawiasz przed sobą w przyszłym sezonie?
Wiadomo, jeszcze nie spotkaliśmy się wszyscy razem jako drużyna, musimy trochę poczekać z określeniem celów drużynowych. Indywidualnie chce nauczyć się jak najwięcej, wywalczyć jak największą ilość minut na parkiecie, żeby wejść na wyższy poziom. Nie być zawodnikiem, który wejdzie na 5 minut odciążyć brata, tylko żebym mógł już coś znaczyć i być ważną postacią w zespole. Jak najwięcej pracy, jak najwięcej minut i zdrowia przede wszystkim, tego sobie życzę.
Zostawiając w tyle tematy związane z MKS-em Kalisz, każdy z zawodników, z którymi rozmawiamy jest proszony o wyróżnienie za zeszły sezon jednego zawodnika PGNiG Superligi na swojej pozycji. Jako, że grałeś na dwóch pozycjach, możesz wybrać dwóch graczy.
Oczywiście w naszej lidze są tak dobre zespoły jak Vive Kielce czy Wisła Płock i z tych zawodników trzeba brać jak największy przykład, ale dla mnie największym wzorem do naśladowania jeśli chodzi o środek rozegrania jest mój brat, Maciej. Zawsze był dla mnie wzorem, przykładem nie tylko boiskowym, ale też życiowym. Bardzo dużo nauczyłem się od niego w tym sezonie. Jeszcze więcej jego cech dostrzegłem po tym, kiedy zacząłem z nim trenować, bo wcześniej oglądałem go tylko z boku nie będąc do końca świadomym pracy wkładanej w zespół.
Jeśli chodzi o lewoskrzydłowego to jest bardzo ciężkie do określenia, ponieważ nasza liga ma wielu świetnych zawodników na tej pozycji zaczynając od młodego Piotrka Jarosiewicza, Dawida Krysiaka kończąc na Przemku Krajewskim. Każdy z tych lewoskrzydłowych ma w sobie coś, co go charakteryzuje, więc tutaj mój wybór nie będzie jednoznaczny, bo u każdego z tych zawodników musiałbym wyznaczyć jedną cechę, którą chciałbym mu, mówiąc potocznie, zabrać, więc te pozycję zostawię bez konkretnego typu.