Dziewiąty sezon w MKS – wywiad z Kamilem Adamskim

10 cze 2020 |

Po ostatnio ogłoszonych transferach do klubu, kolejnym zawodnikiem przedłużającym kontrakt w sekcji piłki ręcznej Energa MKS-u jest Kamil Adamski. Środkowy rozgrywający debiutował w klubie jako 17-latek, w spotkaniu z ŚKPR Świdnica. Co ciekawe w świdnickim zespole grał wtedy nowy rozgrywający MKS-u, Stanisław Makowiejew.

Po ostatnio ogłoszonych transferach do klubu, kolejnym zawodnikiem przedłużającym kontrakt w sekcji piłki ręcznej Energa MKS-u jest Kamil Adamski. Środkowy rozgrywający debiutował w klubie jako 17-latek, w spotkaniu z ŚKPR Świdnica. Co ciekawe w świdnickim zespole grał wtedy nowy rozgrywający MKS-u, Stanisław Makowiejew.

Jak sobie radzisz w tym czasie bez piłki ręcznej?

Można powiedzieć, że troszkę tęsknię za piłką ręczną, ale na pewno nie był to czas błogiego odpoczynku. Dostaliśmy wytyczne od trenera na temat tego co mamy robić, jak dbać formę, także na pewno jest to czas owocny. Oczywiście odpoczynku nie brakuje, ale nie mogę się doczekać aż wrócimy na parkiety. 

Mogliśmy śledzić Twoje pomysły na przygotowania m.in. na profilach społecznościowych Superligi.

Znaczy to było zrobione bardziej w formie humorystycznej, dostałem telefon z Superligi czy byłaby możliwość, żebym nagrał film promocyjny. Oczywiście się zgodziłem, akurat z dziewczyną mieliśmy taki pomysł, bo gdzieś na instagramie wyskoczyło jej coś podobnego. Tak naprawdę po prostu powieliliśmy te pomysły i wyszło całkiem fajnie.

Wracając do MKS-u, jesteś w klubie od 2012 roku, opowiedz trochę o tych początkowych latach, bo tych czasów nawet niektórzy kibice mogą nie pamiętać.

Teraz prawdopodobnie będzie to mój dziewiąty sezon jeśli chodzi o występy w seniorskiej piłce ręcznej. Bardzo szybko to minęło, pamiętam jak w 2012 roku trener Budrewicz pozwolił mi zadebiutować, było to bodajże w meczu ze Świdnicą. W Kaliszu pojawiłem się jakoś w I klasie gimnazjum, ponieważ moje początki to była gra w Nowych Skalmierzycach, w tamtejszym SKS Maratonie, później niestety mój trener, który prowadził zajęcia miał poważny wypadek samochodowy i przez rok nie mieliśmy z chłopakami za bardzo gdzie trenować. Następnie pojawiła się możliwość trenowania u Mateusza Różańskiego, na Zagorzynku, w Gimnazjum nr 7. Tam zaczęliśmy dojeżdżać na treningi popołudniami, później zdecydowaliśmy przenieść się tą naszą nowoskalmierzycką ekipą do gimnazjum na stałe. Tam trenowaliśmy po dwa razy dziennie i w 2012 roku zadebiutowałem w drużynie seniorów.

Michał Drej wspominał też, że przełomowym momentem dla klubu był awans do Superligi, jak Ty wspominasz ten czas?

Bardzo dobrze to wspominam, właściwie ostatnio wyskoczyło mi przypomnienie z Google Drive, że minęły trzy lata od tego wydarzenia. Pamiętam, że takim meczem, w którym przypieczętowaliśmy awans był wyjazd do Kielc i wygrana tam z drugą drużyną Vive. Ostatni mecz rozegraliśmy tu, w Kaliszu, z zespołem Zawadzkich, później odbyła się wielka feta. Super czas, wygranie I ligi uważam za jedno z największych osiągnięć w swojej dotychczasowej karierze. 

To oczywiście wspomnienia pozytywne, ale poprzedni sezon musiałeś poświęcić prawie w całości na leczenie kontuzji. 

Tak, na pewno była to najcięższa rzecz, która wydarzyła się w mojej przygodzie z piłką ręczną. Właściwie ta moja kontuzja była podzielona na „dwie raty”, można tak powiedzieć. Najpierw po uszkodzeniu więzadła dostałem informację od lekarza, że zalecana jest operacja, ale możemy spróbować jej uniknąć. Na pierwszym etapie nie zdecydowałem się na operacje po konsultacjach z fizjoterapeutami, z klubem i z kolegami. Postanowiłem leczyć to kolano zachowawczo, przebiegło to w miarę sprawnie, bo wróciłem bodajże po dwóch miesiącach i naprawdę czułem się super. Pamiętam, że to był jeden z moich najlepszych okresów jeżeli chodzi o grę w Superlidze. Niestety potwierdziły się słowa lekarza, że prędzej czy później to kolano będzie się odzywało. Po 4,5 miesiąca niestety to więzadło nie wytrzymało, zerwało się do końca i potrzebna była rekonstrukcja. 

Bardzo ciężki czas, wypadłem z treningów z zespołem na okres siedmiu miesięcy z kawałkiem, wróciłem do nich w połowie grudnia, akurat w czasie kiedy zaczynaliśmy przerwę świąteczną, więc nie mogłem wrócić do gry w meczach. Może to i dobrze, bo miałem trochę więcej czasu na potrenowanie z zespołem, bo od momentu gdy noga jest zdrowa i zaczynasz trenować nie jesteś jeszcze gotów do gry w piłkę ręczną w pełnym wymiarze. Przypomnienie sobie taktyki, złapanie timingu z chłopakami to też są ważne rzeczy. Wróciłem do gry pod koniec stycznia, długo nie pograłem, bo pojawił się ten nieszczęsny koronawirus, ale teraz, mam nadzieję, będę gotowy na 200% i wrócę do gry jeszcze silniejszy niż przed kontuzją.

Pierwszy Twój mecz po powrocie to Puchar Polski z Wybrzeżem Gdańsk. Opowiedz o emocjach jakie towarzyszyły Tobie przy okazji powrotu do gry.

Na pewno towarzyszył temu stres, było to z resztą widać w mojej postawie na boisku, pod tym względem nie wspominam tego powrotu dobrze. Pamiętam, że jak po tej pierwszej kontuzji wróciłem w Piotrkowie Trybunalskim, też w meczu pucharowym, nie wiem czy to nie był mój najlepszy w ogóle mecz w seniorskiej piłce ręcznej. Tutaj wymarzyło mi się coś podobnego, niestety nie podejmowałem na boisku dobrych decyzji, to nie był dobry powrót, ale z czasem na parkiecie czułem się coraz lepiej. Trener cały czas przestrzegał mnie, że muszę być cierpliwy, bo to nie jest takie proste. Z biegiem czasu dochodziłem powoli do swojej optymalnej dyspozycji, ale niestety liga została zakończona i muszę czekać do, prawdopodobnie, września.

Mówi się, że zawodnicy po dłuższych kontuzjach mają zaraz po powrocie pewne bariery, boją się np. kontaktu fizycznego, żeby coś się nie odnowiło. Odczułeś coś takiego?

Na początku, jak wchodziliśmy w kontakt na treningu, to była taka lekka nutka strachu. Staram się jednak o tym nie myśleć, bo uważam, że rehabilitacja przebiegła bardzo dobrze, testy pokazały, że noga jest jeszcze silniejsza niż przed kontuzją, także jeżeli chodzi o nogę czuję się bardzo dobrze. Teraz tego nie ma, będę rezygnował ze stabilizatora, bo czuje się bardzo dobrze bez niego. Mam nadzieję, że uda mi się uniknąć tego urazu ponownie, bo to naprawdę poważna sprawa. 

Ze względu na kontuzję miałeś dużo możliwości obserwacji drużyny, wspierałeś kolegów na meczach, jak ocenisz cały sezon MKS-u?

Sezon oceniam bardzo pozytywnie, to najlepszy w historii wynik jaki udało nam się osiągnąć. Wydaje mi się, że szóste miejsce przed sezonem bralibyśmy w ciemno, bo naszym celem był awans do ósemki. Nie wiadomo co by się wydarzyło gdyby liga potrwała dalej, moglibyśmy spaść niżej, ale była też szansa na wejście do czwórki. W fazie play-off prawdopodobnie trafilibyśmy na Górnik Zabrze, który w ostatnich latach w miarę nam leżał i nie bylibyśmy tutaj całkowicie na straconej pozycji. Także szkoda, że sezon przedwcześnie się zakończył, bo mogło być jeszcze ciekawiej, ale oceniam go pozytywnie. 

W Kaliszu trochę zmian pod względem zawodników, ale mamy też nowego trenera. Rozmawiałeś z trenerem Strząbałą? Jakie masz odczucia przed pracą z tym szkoleniowcem?

Rozmawiałem z trenerem telefonicznie trzykrotnie, przekazał czego będzie oczekiwał ode mnie w przyszłym sezonie, powiedział w jaki sposób chciałby abym aktualnie trenował. Na pewno do trenera podchodzę z bardzo dużym respektem, bo jest to człowiek mający za sobą przeszłość w Vive Kielce, wieloletnią współpracę z Talantem Dujszebajewem i Bogdanem Wentą. Z tego co wiem, czeka nas naprawdę bardzo dużo pracy, ale jestem bardzo pozytywnie nastawiony i czekam na rozpoczęcie się treningów. 

Pierwszy z potwierdzonych transferów to Stanisław Makowiejew, jakie masz zdanie na jego temat?

Uważam, że jest to świetny zawodnik. Ja pamiętam Staszka jeszcze z czasów I ligi. Przed chwilą właśnie rozmawialiśmy o 2012 roku, kiedy debiutowałem w seniorskiej piłce ręcznej. Wówczas graliśmy ze Świdnicą i prawdopodobnie Staszek też był wtedy na boisku. Następnie kojarzę go z czasów, gdy grał w Legnicy, Przemyślu, Piotrkowie i Głogowie. W Chrobrym ten ostatni sezon prawdopodobnie nie należy do udanych, nie grał tam tyle, na ile według mnie zasługiwał, ale pewnie tutaj w Kaliszu odbuduje formę i będzie dla nas bardzo dużym wzmocnieniem. Ja jestem fanem, zwłaszcza atomowego rzutu z biodra. 

Jakie cele indywidualne stawiasz sobie przed nowym sezonem?

Dla mnie celem nadrzędnym jest wytrwanie w zdrowiu. Nawet nie jeśli chodzi o to konkretne lewe kolano, bo cała w ogóle biomechanika poruszania się zmienia, tę nogę się troszeczkę odciąża. Dlatego zdrowie to jest mój cel na przyszły sezon, a jeśli ono będzie to mam nadzieję, że będę się prezentował jak najlepiej na boisku i pomogę zespołowi. 

Którego z zawodników Superligowych wyróżniłbyś na swojej pozycji za zeszły sezon?

Jeżeli chodzi o zawodników z mojej pozycji na pewno aktualnie numerem jeden jest Maciek Pilitowski. Nie dość, że wcześniej był bardzo wartościowym zawodnikiem, to tutaj w Kaliszu poczynił jeszcze większy progres. Z resztą powołania do reprezentacji nie są przypadkowe. Oprócz niego bardzo podoba mi się gra Adriana Kondratiuka z Górnika Zabrze i moim zdaniem to oni aktualnie tworzą taką parę najlepszych środkowych w lidze. Wcześniej byłem ogromnym fanem Grzegorza Tkaczyka. Jak wiadomo zakończył karierę, ale widziałem w czasie pandemii plotki, że miał dołączyć do Wybrzeża Gdańsk. Bardzo żałuję, że do tego nie doszło, bo na pewno chętnie bym Pana Grzegorza w akcji jeszcze zobaczył.