W stylu godnym mistrza piłkarze ręczni MKS-u Kalisz przypieczętowali awans do PGNiG Superligi. W sobotę w Arenie zdeklasowali zespół z Zawadzkich, wygrywając różnicą aż 19 bramek. Po ostatniej syrenie wystrzeliły korki od szampanów, a na parkiecie i na trybunach zapanowała istna euforia.
Drzwi do Superligi kaliszanie uchylili sobie już przed tygodniem w Kielcach. W sobotę przystawili tylko pieczątkę. W obecności rekordowej – jak na mecze szczypiorniaka – liczby widzów w Arenie najpierw odprawili z kwitkiem zespół z Zawadzkich, a następnie wspólnie z kibicami w iście szampańskiej atmosferze fetowali pierwszy w historii Kalisza awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w piłce ręcznej.
W sobotę w imponującym stylu MKS odniósł dwunaste z rzędu zwycięstwo. Przeciwników z ASPR Zawadzkie, rywala solidnego, aczkolwiek zdziesiątkowanego z różnych względów (do Kalisza przyjechał w zaledwie 10-osobowym składzie), gospodarze gnębili skutecznością już od pierwszej minuty. W dziewiątej odskoczyli na 8:2, a po kwadransie prowadzili 12:4. Nie ulegało wątpliwości, że miejscowi dopiszą kolejne dwa punkty. Niewiadomą były jedynie rozmiary wygranej. Na początku drugiej połowy, gdy kaliszanie rzucili oponentem osiem bramek z rzędu, stało się jasne, że będą one spore. Ostatecznie różnica dzieląca oba zespoły wyniosła 19 trafień. Wynik 37:18 świadczy, że od ekipy z Zawadzkich mistrz grupy B pierwszej ligi był lepszy co najmniej o klasę.
Po ostatniej syrenie strzelały korki od szampanów i serpentyny, a na parkiecie i trybunach rozpoczęła się mistrzowska feta. Radość zawodników i kibiców była ogromna, bo kaliska piłka ręczna nie miała jak dotąd swojego przedstawiciela w najwyższej klasie. Gratulacje całej drużynie składały między innymi władze miasta i Wielkopolskiego Związku Piłki Ręcznej. Jego prezes, Marek Werle, nadał Kaliszowi miano stolicy wielkopolskiego szczypiorniaka, a następnie, wraz z medalistą Igrzysk Olimpijskich w Montrealu Henrykiem Rozmiarkiem, wręczył zawodnikom, trenerom, działaczom i sponsorom pamiątkowe odznaki.
zdjęcia Kariny Zachary – kliknij tutaj