Bez punktów wrócili z Gdańska nasi piłkarze ręczni. Podopieczni Patrika Liljestranda przegrali w sobotę z ekipą miejscowego Wybrzeża 28:33. To ich druga porażka w tym roku, która znów mocno skomplikowała walkę o miejsce w ósemce.
Mecz na pewno mógł się podobać. Były emocje, zaskakujące zwroty akcji, ambitna walka po obu stronach parkietu. W ostatecznym rozrachunku to jednak gospodarze, wraz z końcową syreną, cieszyli się z wygranej. Kaliszanie zaś, którzy jechali do Gdańska z ambitnym planem zdobycia kolejnych cennych punktów, podobnie jak w spotkaniu pierwszej rundy musieli uznać wyższość rywali. .
Pierwsza odsłona sobotniego meczu nie wskazywała, że podopieczni Patrika Liljestranda zakończą go w roli pokonanych. Wprawdzie nieco lepiej w spotkanie weszli gospodarze prowadząc 3:1, ale później inicjatywę przejęli przyjezdni. Dzięki dobrej pracy kaliskiej defensywy gdańszczanie mieli spore problemy z dojściem do czystych pozycji rzutowych, a jeśli już im się powiodło, kapitalnie w bramce spisywał się Łukasz Zakreta. Po upływie kwadransa, gdy po raz drugi celnie rzucił Marek Szpera, prowadzenie gości wzrosło do czterech oczek (9:5), a trener Wybrzeża Marcin Lijewski widząc, że w jego zespole dzieje się źle, poprosił o czas.
Interwencja gdańskiego trenera poskutkowała. Wprawdzie nie od razu, ale jeszcze przed przerwą, miejscowi odrobili straty. Sporo dobrego dało pojawienie się w bramce Artura Chmielińskiego, który bronił z ponad 40-procentową skutecznością. Z kolei w ataku trudny do zatrzymania był Mateusz Wróbel (w całym meczu zdobył dziewięć bramek). To właśnie po jego indywidualnej akcji na tablicy wyników pojawił się remis 12:12. Tuż przed przerwą goście wyszli na jednobramkowe prowadzenie (14:13), tak więc ostateczne rozstrzygnięcie wciąż pozostawało wielką niewiadomą.
Po powrocie z szatni gra toczyła się bramka za bramkę, ale nieznaczną przewagę kaliszanie zdołali utrzymać jedynie do 37. minuty, kiedy Michał Bałwas podwyższył na 18:16. I właśnie wtedy w szeregach przyjezdnych nastąpił sześciominutowy przestój, który zaważył na końcowym rezultacie. Energa Wybrzeże rzuciła sześć bramek z rzędu, przejmując pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Wprawdzie Energa MKS nie złożyła broni, kilkukrotnie łapiąc kontakt z rywalem, jak choćby w 51. minucie, gdy po raz kolejny na linii siódmego metra nie zawiódł Michał Drej zmniejszając stratę do jednej bramki (26:25), ale w końcówce kaliszanie znów zaczęli się mylić. Podopieczni Marcina Lijewskiego nie zmarnowali nadarzającej się okazji, odjechali na cztery bramki i ostatecznie zwyciężyli 33:28.
Trzynasta w sezonie i zarazem druga w tym roku porażka kaliszan znów mocno skomplikowała ich sytuację w tabeli PGNiG Superligi. Strata Energi MKS do zajmującego ósme miejsce Piotrkowianina Piotrków Trybunalski ponownie urosła do ośmiu oczek. Tymczasem już w najbliższą sobotę, w hali Arena, podopiecznych Patrika Liljestranda czeka kolejne trudne zadanie – pojedynek z mocną Gwardią Opole. Na tym jednak nie koniec sportowych emocji, bo już we wtorek, 5 marca zawitają do Kalisza, nie po raz pierwszy zresztą, wielokrotni mistrzowie kraju: PGE Vive Kielce. To właśnie z ekipą Tałanta Dujszebajewa szczypiorniści Energi MKS zmierzą się w półfinałowym meczu PGNiG Pucharu Polski. Fani piłki ręcznej już zacierają ręce.
Sponsorem Tytularnym klubu Energa MKS Kalisz jest Grupa Energa
fot. AIS PGNiG Superligi
19. seria PGNiG Superligi, 23.02.2019r.
Energa Wybrzeże Gdańsk – Energa MKS Kalisz 33:28 (13:14)
Kary: Wybrzeże – 6. min, MKS – 8. min. Rzuty karne: Wybrzeże 1/1, MKS 4/4.
Wybrzeże: Chmieliński, Witkowski – Wróbel 9, Salacz 6, Papaj 5, Prymlewicz 4, Gajek 3, Kondratiuk 3, Oliveira 3, Bednarek, Janikowski, Komarzewski.
MKS: Zakreta, Potocki – Szpera 6, Drej 5, Krytski 4, Kniazieu 3, Pilitowski 3, Bałwas 2, Klopsteg 2, Paweł Adamczak 1, Adamski 1, Wojdak 1, Bożek, Kwiatkowski, Misiejuk.